sobota, 7 września 2013

Warszawa - Dublin - Belfast - Giant's Causeway


Nasze Kolory
ANTENA to ZIELONY
MONIKA to POMARAŃCZOWY
TOMASZ to SZARY

Nie wiem od czego zacząć. Wyruszyliśmy z KFC  o godzinie 10:15 ( Z Tomkiem byliśmy wcześniej co by się jeszcze posilić dobrym jedzonkiem ) w stronę Polskiego Busa i oczywiście jak na prawdziwych bogaczy przystało po drodze zakupiliśmy zdrapki by wygrać 25 000 złotych i mimo, że byłam najbliżej całkowitej wygranej to wygrałam jedynie złotówkę. W Polskim Busie, siedzieliśmy na tylnych siedzeniach i nie wiem dlaczego nie dostaliśmy rogalika ( mieli problemy z dostawą - tak przynajmniej Pani coś wspominała) tylko lody i 2 razy ciastka bebe. Dojechaliśmy do Warszawy i przejechaliśmy się metrem do centrum, a tam poszliśmy szamać do Pizzy Hut. Wzięłam sałatkę z baru sałatkowego i czuję, że nie wyjadłam tych 15zlotych które ona kosztowała:( Monika z Tomaszem w swojej części napiszą to co oni jedli i czy im smakowało. Mi ich jedzenie smakowało. Ja miałam lasagne niby z mięsem i czosnkiem, ale chyba najbardziej to była z koncentratem pomidorowym. Zahaczyliśmy jeszcze o sklep Łukasza i ruszyliśmy na lotnisko i się zaczeło! Musieliśmy dokonać cudu z bagażami żeby moja walizka się zmieściła i wszystkie kilogramy były dobrze rozłożone. Więc dokonaliśmy cudu, potem była odprawa (chyba tak to się nazywa) (trzeba nadmienić że jak się drukuje na ostatkach toneru bilety to mogą wystąpić problemy, u nas na szczęście skończyło się żarcikiem celnika i nas przepuścił) i polecieliśmy na szoping do sklepu bezcłowego gdzie ceny miały być zaskakująco niskie a wcale takie nie były. Wypsikałyśmy się z Monika (ona Niną Ricci, ja nie pamiętam czym, ale na pewno damskim) i już takie ładnie pachnące poszłyśmy do takiego pana któremu trzeba pokazać dowód i pójść dalej i wtedy zrobiłam z siebie debila bo Monika mnie oszukała:/ Nie trzeba oszukiwać Anteny żeby zrobiła z siebie debila.  W samolocie siedziałam kolo chłopaka i dziewczyny i to wcale nie byliśmy my :) najdalej od okna a Monika i Tomek za mną. Uszy wcale tak nie bolą, zwykła ściema, ale jak już zatkało mi uszy przy lądowaniu to do dziś do rana mi się nie odetkały. Następnie spędziliśmy noc u Pauliny i Adama, gdzie mogłam się wyspać bo niestety w samolocie było to niemożliwe ze względu na niewygodne siedzenia i tego chłopaka z tą dziewczyna, którzy siedzieli koło mnie i ciągle gdzieś wychodzili i musiałam nogi dla nich przestawiać. Nadmienię że bez przestawiania nóg również nie wygodnie się spało. I w samolocie było mnóstwo dzieci. Krzyczących dzieci. 
Jak już mnie rano obudzili to wsłuchiwałam się w angielski Filipa i każdy powinien mnie pochwalić bo zrozumiałam każde wypowiedziane słowo przez 6 latka. Potem wypożyczyliśmy auto, jechaliśmy do Belfastu (po drodze krotka drzemka, znaczy się tylko ja drzemałam) i po zobaczeniu malunków na ścianach (nie pamiętam jak to się nazywa:() pojechaliśmy do muzeum wybranego przeze mnie i Monikę. Było to Muzeum Transportu w Holywoodzie. Mega atrakcja dla takiej blachary jak ja (to jest żart). Malunki nazywają się murale, a muzeum robiło wrażenie nie tylko na blacharach. Dostępność eksponatów umożliwiła zweryfikowanie nie tylko wyglądu ale i wygody wielu pojazdów : kolejek, autobusów, tramwajów:) Przy symulatorze lotu tylko Tomkowi udało się wybić z ziemi, z Anteną musimy jeszcze poćwiczyć pedałowanie :)
Potem do hostelu przed zwiedzaniem podjechaliśmy do centrum wymienić euro na funty i zakupić trochę miejscowego żarcia (pepsi, chipsy, szynkę i jakieś zdrowe żarło dla Anteny - pomidory, ogórek, jogurty i serek do smarowania. Antena również wykazała się znajomością promocji dzięki czemu mamy dwie dwu litrowe wody w cenie 1 funta, następnie zobaczyć Groble Olbrzyma gdzie wspinaliśmy się po skalach i zobaczyliśmy piękny krajobraz z Irish Sea w tle. Mimo obaw, deszczu który mijaliśmy, pogoda na grobli była super. W pewnym momencie nawet słońce wyszło więc w ogólę czad. Sesja zdjęciowa ruszyła pełną parą. Podjechaliśmy jeszcze do jednego zamku ale tam akurat już zaczęło padać więc szybko wróciliśmy do auta. Do hostelu ja prowadziłam i powiem tylko tyle że pierwszy i ostatni raz na tym wyjeździe piszę się na jazdę lewą stroną :) Najedliśmy się w hostelu ryżu z warzywami i jakąś niedobrą kiełbaską, ( potrawka ta nie dość że była mega ostra i do smacznej dużo jej brakowało, to jeszcze pozostawiła swój nie ładny zapach na moim swetrze, którego dopiero najszybciej jutro będę mogła wyprać :(  posłuchaliśmy jakiegoś miejscowego Pana, który kiedyś był w Polsce ( Pan ten zagadał mnie jak poszli robić herbatę, i nie tyle co był w Polsce co długo pracował z Polakami w Belfascie. Dużo z języka polskiego nie pamięta ale „Dzień Dobry”, „Kocham Cię”, i „kurwa” to znał. Był nawet pod wrażeniem ile emocji można pokazać tym ostatnim zwrotem. i kocha Polska kiełbasę, pikle i bigos i o niczym więcej już nie chce pisać. Dzień pierwszy, naprawdę jestem w Irlandii!!! :)
Cała nasza trójka jest :)
 Antena kazała jeszcze napisać że dzielnie zniosła lot, i dużo nie pytała, ale kto choć trochę ją zna to w to nie uwierzy :):) Dodam na koniec tyle że może nie jest do końca jak planowałam ale będzie to wyjazd niezapomniany. Pozdrawiamy i dwie zagadki dla Was mamy, a raczej ponawiamy konkursy:)
  1. Zachęcamy do wysyłania oryginalnych pomysłów na nazwę naszego autka. W stanach był muminek, a teraz........ Nazwa musi być inna niż nam przyszła do głowy :)
  2. Z dzisiejszego wieczoru jak jest po irlandzku smacznego??
  3. Jak jest po Angielsku klamka od drzwi.
No więc zostałem już tylko ja z opisaniem dzisiejszego dnia. Ta część Irlandii jest mi obca i dziś się o tym utwierdziłem, jestem tu drugi raz i wszystko wydaję się niby znajome a jednak jest nowe. W Samym Belfaście nie byliśmy, bo coś czuje że to miasto nie ma za dużo ciekawostek do przekazania. Tak więc ruszyliśmy dziarsko na groble olbrzyma. Tutaj jak zawsze pęknie i nostalgicznie, 30 milionów lat zachwyca choć już nie jak za pierwszym razem. Kiedy byłem tu z Łukaszem 5 lat temu byłem dzieckiem dla którego wszystko było duże, teraz sam jestem duży i już nie jest to aż tak spektakularne. Bardzo się ciesze że jutro jedziemy w bardziej mi znane miejsca, bliższe sercu i wspomnieniom. 
Z Ciekawszych rzeczy to Monika dziś miała swój dzień, a dokładnie to „NIE” dzień. Co chwila albo waliła się głowa o drzwi, plecami o łóżko w hostelu, to na koniec dnia kiedy chciała umyć zęby, złamała klamkę od naszych drzwi i tak nie fortunnie że nie mogliśmy się wydostać z pokoju... musiałem prosić o pomoc kogoś z zewnątrz aby nam otworzył i tak dziś śpimy przy otwartych drzwiach. Ja dziś też miałem swoje 5 minut kiedy to schodziliśmy z dzikiego punktu widokowego niedaleko grobli olbrzymów i wywinąłem orła na trawę, dobrze że jest wesoło to pozwala nam pokonać różne inne niedogodności. Jutro, a jak to czytać to już dziś czeka nas nowy dzień, już powoli się obawiam.. co tym razem 12 godzin doby zapewni nam za atrakcje. 

DUBLIN

Nasze Autko które nie ma imienia, "proszę nazwij mnie :( " Oryginalnie nazywa się Dacia Sandero. bllee

Tomasz jedź po lewej, jedź po lewej ...

Belfast i Murale


Muzeum transportu i motoryzacji, Belfast





Taliban... ;-)

 Giant's Causeway


To My !! :-))







3 komentarze:

  1. ciężko odróżnić zielony od szarego

    OdpowiedzUsuń
  2. CHCE MY WIĘCEJ!!! Przynajmniej ja ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jarmila to świetne imie dla samochodu :P Antena wygląda pięknie jako Pani listonosz. Do twarzy Ci z brodą :)

    OdpowiedzUsuń