poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Droga i Narodowy Park Arches


Dzień 14.04
Po wspaniałym noclegu w hotelu optymistycznie podchodziliśmy do następnego celu oddalonego od nas 1150 km .Jak pisałam wczoraj, korzystając na maksa z okazji jeszcze rano wzięłam prysznic i wysuszyłam włosy hotelową suszarką  J Zeszliśmy na śniadanie bardzo głodni i w wyobraźni widzieliśmy syto nastawione „szwedzkie stoły”, a tu szok nie tyle termiczny co poprostu szok, w rogu przy recepcji wystawione: ciasto i maszyna do robienia gofrów, bułeczki i do nich jakaś biała papka niby z mięsem, ale i tak się nie skusiłam, świeże soki, jajka, płatki dla dzieciaczków, na to się skusiłam, jeszcze była maszyna do robienia zgrzewek i donaty. Polecam zgrzewki, donata bez lukru i płatki J Bez mięsa jednak nie czułam się w pełni najedzona. Ja jak zobaczyłem te małe amerykańskie dzieci biegające i krzyczące, jogurt, jogurt mam jogurt, mam wafla, chce zrobić wafla, to już mi się odechciało, najlepszy z tego całego śniadania był świeży sok jabłkowy i tyle.

Szybkie pakowanie, ostatnie sprawdzenie pogody, zmiana planów mała i ruszamy do Parku Narodowego Arches w Stanie Utah. Ze względu że padało prowadziłam pierwsza bo jak na razie to Tomek przyciąga chmury deszczowe.  Nasz pierwszy plan obejmował Park Narodowy Yellowstone czyli krainę misia Yogi a tak naprawdę gejzer „niezawodny staruszek” który ma erupcje co 92 min i największe stada bizonów, lecz tego nie zobaczymy w tej wyprawie bo nocą temperatura sięga tam -7  więc odpada z naszymi tanimi noclegami w Muminku.

W Przewodniku znalazłem na naszej drodze park narodowy o którym wspomniała Monika. W parku tym znajduje się największe skupisko naturalnych formacji z piaskowca w kształcie łuków i w ciągu milionów lat powstało ich tu ponad 80. Mądrość z przewodnika jak i zdjęcie można sobie, poczytać i pooglądać, nam zostało tylko to przeżyć.Cóż zrobić  :) 
Droga nie była łatwa, znowu zaskoczyła nas śnieżna zamieć i temperatury poniżej zera. W Muminku zamarzły wycieraczki i było trochę niebezpiecznie bo nie zbierały śniegu z szyby. Takie warunki oczywiście trafiły na Monikę. Mniej więcej w połowie drogi się zamieniliśmy, ja też trochę doświadczyłem trudów jazdy w śniegu z gór i na wielosezonowych oponach, bo raczej zimowek nie mamy. Noc była zimna i po 6 rano byliśmy znowu w drodze. Pogoda na szczęście już nam dopisywała a im bliżej parku tym było tylko lepiej. Już ostatnie 50 km przed parkiem widoki cieszyły nasze oczy, już teraz wiem że zrobiliśmy najwięcej zdjęć jak dotychczas.Zamieniliśmy się gdyż sam Tomek nie mógł się zdecydować czy chce zdjęcia czy film. I jesteśmy 10 $ za wjazd i możemy spędzić 7 dni w parku, my skromni jesteśmy wiec zgarniemy z puli tylko jeden. Witamy na Marsie powiedziała jedna z turystek. To stwierdzenie jest jednym z wielu które dobrze określa to miejsce, to co zobaczyłem po prostu kopie dupę Irlandii, Chorwacji i Alpom. Taki Chuck Norris wśród cudów natury. Czerwone jak cegła skały w przedziwnych kształtach, pozycjach i miejscach, suchy klimat powyginał drzewa jak chciał. Te obszary bezkresne ogromnymi piaskowcami zabierały dech w piersiach. Mieliśmy też możliwość wycieczek pieszych z których chętnie skorzystaliśmy, jedna prawie 2 kilometrowa prawie na płaskim terenie dodała nam odwagi na drugą, 6 kilometrową, ta jednak było cały czas pod górę , myślałem że wypluje płuca, te wszystkie śniadania i obiady w Mc Donaldzie właśnie zbiera żniwo ;-)Szlaki prawie nie oznaczone raz na jakiś czas strzałka że dalej w górę, a mimo to nie udało się wybrać trasy mniej męczącej. Było to przyjemne zmęczenie organizmu, mimo że na górze wyglądałam jak prosiaczek. Lecz widok tego jednego piaskowego łuku łagodził wszystkie zadyszki. Jak dla mnie same ohy i ahy. I pochwale znowu amerykanów za ich pozytywizm i mówienie sobie pozdrowień na szlakach dla pieszych. A teraz do zdjęć nasi milusińscy 

Każda droga ma swój urok

Tyle rdzy a jak ładnie się prezentuje, nie to co merc

Monika ustrzeliła kopalnie złota

Śnieg na drodze, tu może jeszcze tak tego nie widać ale mocno sypał

Dużo śniegu

I znowiu ładna pogoda

Witamy w UTAH

Na niektóre miejsca widokowe trzeba było się wspinać


Fanta Winogronowa, taki jabol light

Ciuch - ciuch

Z radości aż nieraz musimy  po podskakiwać


A to już wspomniany wcześniej Park Narodowy




Każdy dobry jogin znajdzie czas na ćwiczenia

Wożonko na piaskowcu


Monika ma talent co nie ?

A tu po naszym 6 km spacerku, odo widok warty poświecenia

I Pizza przed podróżą


3 komentarze:

  1. Faktycznie... przeeepięknie...ale tak jak patrze...to taki korzeń pięknie by u nas w akwarium wyglądał :):):)

    OdpowiedzUsuń
  2. Magda źle napisała. to nie korzeń pięknie by u nich wyglądał, tylko nasza czwórka razem z Wami by tam pasowała ;P
    ale zdjęcia przerewelastycznie ( i tu wtrące słowo które wczoraj poznałam, podobno z indiańskiego) iszipidjoptopułanabudiptipułana je ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm... coś tu nie gra... Takie znane polskie buźki w takim nieznanym niepolskim otoczeniu. Przyznać się, że to photoshop!

    OdpowiedzUsuń