21.04 Tama Hoovera i Las Vegas
I ruszyliśmy choć żegnać się nie
chcieliśmy J Udało
się bez większych korków wyjechać z LA i
śmigać do stanu Nevada. Wbrew moim przypuszczeniom Kalifornia nie okazała się
najcieplejszym stanem w USA. Nevada udowodniła nam że to ona góruje w tym
konkursie. Myślę że każdy by się z nami zgodził gdy samochód komunikuje że jest
105®F.
i uwaga konkurs ile to stopni Celsjusza????
Dla 3 pierwszych osób które
prawidłową odpowiedź wyślą pod numer 512262896 czeka super nagroda!!!
400 kilometrów zleciało na
pilnowaniu termometru, wtrącę. Kilka kilometrów przed Las Vegas w
miasteczku Pierr, Monika ujrzała wielkiego rollercostera i aż jej się oczka
zaświeciły z zachwytu. Mi mniej, coś czułem że może jednak nie chce mi się tym
razem. Jednak 10 dolarów za przejażdżkę to nie tak dużo i się zdecydowałem. To
coś było ogromne, długie i żółte, nazywało się Desperados, a że ja lubię pić
desperadosy to czemu nie. Chciałem nagrać z tego film ale niestety musiałem
aparat odłożyć do szafki, tak samo jak i okulary oraz kapelusik. Co już
wzbudziło niepokój w mojej osobie. W Wagoniku już miałem stracha, a kiedy
wjeżdżaliśmy na górę to pietra, na górze miałem pełne majtki, przed 2-3 sekundy
spadaliśmy w dół dosłownie na twarz, tak kurzowo trzymałem się poręczy że aż
mnie mięśnie u rąk bolały. Kiedy dojechaliśmy do końca powiedziałem tylko
Monice „Nigdy więcej” jeszcze 5 minut po
zejściu z kolejki dochodziłem do siebie, coś Strasznego! i już strażnik sprawdzał co my tu mamy w naszym
Muminku, strażnik na drodze do tamy Hoovera,
machnął i jedziemy. Pierwszy punkt widokowy zazwyczaj omijamy, ale ten nas
skusił toaletą J Szliśmy asfaltową ścieżką na most z którego świetnie widać
tamę, pamiątkowe zdjęcia i rura do Las
Vegas. Było dość wcześnie więc przywitało nas śpiące Las Vegas. Jedyne miasto
które w dzień śpi a w nocy budzi się i jest impreza do białego rana. Korzystając
z okazji poszliśmy wybierać koszulki J Oprócz głównej ulicy gdzie
znajdują się największe i najciekawsze Hotele z kasynami znajduje się deptak na
pięć przecznic pokryty metalowym dachem. A pod dachem największy ekran
jaki widziałem. Ze względu że właśnie tam odbywają się
pokazy światło, dźwięk tam najpierw obraliśmy kurs. Pod nieczynnym centrum
zaparkowaliśmy i ruszyliśmy na podbój nocnego miasta. Deptak oprócz sklepów z
upominkami i kasynami raczył jeszcze
atrakcjami typu, zjazd na linie pod dachem, barami z przeróżnymi drinkami,
koncertami country, jazzu, i muzyką puszczaną przez DJ nie wiadomo jakiej płci.
Wszędzie przebierańcy, jeszcze więcej niż w Hollywood. Pełno ludzi,
delektujących się widowiskiem na dachy. Do piosenki „American Pie” różnokolorowe
pokazy były imponujące, aczkolwiek nie podbiły mojego serca jak w Disneylandzie
J Moje podbił, piosenka jest sama w sobie niesamowita,
a razem z pokazem na tak ogromnym ekranie z ludźmi którzy przy niej tańczą i
śpiewają na mnie zrobił wrażenie, teraz kiedy usłyszę ten przebój, zawsze
będzie mi się kojarzył z Las Vegas
Popatrzyli my na pijanych, dziwnych
i śmiesznych ludzi i czas było na aleje
główną i pamiątkowe zdjęcia przed tablicą witającą wszystkich gości Las Vegas.
A tu taki szok. Poruszaliśmy się do tej pory bocznymi uliczkami gdzie można
było bez problemu zrobić sobie tatuaż czy wziąć ślub, mało było ludzi i raczej
strach było chodzić tutaj pieszo. Natomiast jak tylko wjechaliśmy na główną
ulicę, mnóstwo ludzi jak mrówek, poruszało się to w jedną to w drugą stronę.
Ogromna ilość neonów, bilbordów, reklam. Tematyczne hotele : Starożytna Gracja,
Egipt z piramidą, Francja z wieżą Eiffla, Nowy York ze Statuą Wolności i nawet
Wenecja z kanałami wewnątrz Hotelu. W tym ostatnim postanowiliśmy wydać kilka dolarów
w automatach. Tutaj doznałam znowu szoku. Szukając specjalnie automatu z rynienką
na dole na wygraną, odkryliśmy że w każdym wygrane można jedynie wydrukować w
formie paragonu z danego automatu. Dźwięk spadających monet niby puszczają ale
to już nie to samo L W tym Hotelu było tyle automatów że aż można było się
pogubić, można było zagrać za 1 centa i za 10 dolarów za jednym pociągnięciem.
My oczywiście graliśmy za 1 centa, z jednego dolara dużo zabawy. Mi nawet udało
się wygrać 5 dolarów, a Monika tylko co chwile „ Daj dolara, daj dolara” J Klimat był bardzo
ciekawy, czuć było duże kwoty które ulatują nad pomieszczeniem, nie dziwie się
że ktoś tam spędza całe dnie, na pewno się da. Sam miałem mały niedosyt, kiedy
przegrałem już te moje 5 dolarów, ale zdrowy rozsądek podpowiedział że czas już
spać
Mimo że zbliżała się godzina 12 w
nocy nadal było ponad 25®C postanowiliśmy trochę wyjechać z
miasta. Na parkingu gdzie nie koniecznie można nocować spędziliśmy chyba
najcieplejszą noc w naszej podróży.
Pod Palmami
desperados srados
Tama Hoovera
A tutaj w Wenecji piękny dzień ;-)
Przyśniło mi się, że odpowiedzią na Waszą zagadkę będzie nieco ponad 40 st Celsjusza. Niestety sms nie chce się wysłać:P Tomaszku gratuluję odwagi ja nie wiem ile musiałabym wypić tych desperadosów i na ile być w desperacji by wsiąść na tego potwora. Choć wsiąść może i bym wsiadła, ale potem ktoś musiałby mnie zdejmować:) Buziaki kocham Was miłością jarmilową:):)
OdpowiedzUsuńMonika wiesz za co Cie kocham? Przy takiej mikroskopijnej twarzy którą posiadasz wybierasz olbrzymie okulary (albo one tylko tak wyglądają na Tobie?...) i zawsze wyglądasz zajebiście :)Jak czytałam o Desperadosie to po raz pierwszy cieszyłam się, że nie jestem tam z Wami. Pozdro :D
OdpowiedzUsuńNormalnie składam skargę!!! Za malo zdjęć i treści:( nie wracajcie do polski za szybko. Tu zimno, deszcz. Chcecie, to my tu wam założymy bloga i będziemy opisywać ciekawostki z Polski:)
OdpowiedzUsuń...siet jestem byłam na bieżąco cały czas....a tym razem diuuupaaa.... no ale to wszystko dlatego, że nie dostałam mailusia, że jest wpis... za karę winniście mi karną fotkę z podróży w dużym formacie :)
OdpowiedzUsuńaaaaa... właśnie...! a może skorzystaliście z tych kaplich, które to szybko zaślubiają? Nooo... przyznajcie się! :)
OdpowiedzUsuń