sobota, 14 kwietnia 2012

Mt Rushmore


13.04.2012
Po wizycie w Chicago czekała nas długa wyprawa, żeby  nie było na długie wyprawy byliśmy przygotowani, ale na info za 14000 km skręć w lewo to nie.  bo aż 1400 km , do Dakoty południowej aby obejrzeć z bliska Góry Rushmore ale to dopiero za 1400 km. Sam wyjazd z Chicago nie był już taki ciężki jak początki, może już się przyzwyczaiłem do poruszania się tymi kilku pasmowymi  drogami z bezwypadkowymi skrzyżowaniami co uważam za świetne rozwiązanie. Po za tym ciekawostką było dla mnie że nawet na wjazd na bardzo ruchliwą drogę ekspresową wyznacza sygnalizator, który wpuszcza jedno auto co kilka sekund, bardzo wygodne bo nie trzeba się wlec w kolumnie i wpychać na lewy pas tylko można ten manewr wykonać spokojnie i  bezpiecznie dla wszystkich użytkowników drogi. Nie ma co łeb na karku tu mają, Też podoba mi się pomysł że jest sobie droga, dwa pasy w jedną stronę dwa w drugą a oddzielone nie tylko pasem zieleni ale często i laskiem albo górką. Przyjemnie jest czuć że nikt z na przeciwka nie przyjedzie. Wyjechanie z miasta zawsze zabiera trochę czasu ale im dalej w Amerykę tym mniej aut na drodze. Tak też otworem przed rozlały się wielkie równiny i pustkowia, czasem tylko przecinane zjazdami na których zazwyczaj znajduje się kilka restauracji, od jednej do 4 stacji benzynowych i jakiś tam sklep, czyli wszystko czego potrzeba typowemu Amerykanowi. A na drogach szybkiego ruchu są też tzn Rest Area, nasze ulubione miejsce, gdzie możemy się wyspać bezpiecznie na parkingu, rano skorzystać z toalety, przejrzeć mapę i ruszyć dalej. Lubimy bo to wszystko jest za darmo i mimo to panuje porządek i ład. Już nawet umiem umyć włosy w tych małech umywalkach.  Te miejsca przypominają mi trochę postoje na Autostradzie A1. Kiedy przychodzi czas na tankowanie, co jest dla nas tragedią bo znowu trzeba wydać większą sumkę, rozpoczynamy polowanie już od momentu kiedy zostanie nam paliwa na 150 km, wypatrujemy tanich stacji, jak na razie najtaniej zatankowałem za 1 galon 3,49$ Aż do pięknego momentu w którym dowiedziałem się na jednej ze stacji że mam Auto  do którego można wlać paliwo za 3,19$ za 1 galon Czyli dzisiaj zalałem  56 litrów paliwa za 153 zł czyli jak dobrze obliczyłem, jak nie to można mnie poprawiać, litr paliwa kosztował nas 2,65 zł pięknie co ? Niestety nie wszystkie stacje oferują to paliwo. Ale miejmy nadzieję że parę będzie na naszej drodze J
Śmiać mi się chciało kiedy Gps pokazał że następny skręt za 1000 km, tylko było przed nami prostej drogi. Tak samo jak w kawałku akurata „ A droga długa jest..” Na szczęście przez większość drogi dopisywały nam humorki oraz głupawka która szybko zjadała nam kilometry i czas. Mózg walczył z tymi nudnymi krajobrazami za oknem. Znaczy żebym dobrze została zrozumiana, super ekstra jest przy pierwszych 100km, ciekawie 200-300km, dość nietypowo że nadal płasko 500-600 km, aż w końcu nie wierzysz i na ratunek przychodzi głupawka.
Odwiedziliśmy dzisiaj też sklep Wal-Markt jest to największa sieć sklepów w Ameryce. Tak można spotkać nie tylko dziwne produkty ale i ludzi, tych takich powykręcanych amerykańców. Był i Indianin, otyli ludzie, w sumie BARDZO otyli, dziadki w elektrycznych wózkach, faceci z długimi włosami i krótkimi z przodu dosłownie cała śmietanka. A my kupiliśmy sobie paletę 24 butelek wody za 2 dolary coś, kilka jabłuszek, red bulle, szynkę i bagietę. A po za tym Fantę Truskawkową, bo postanowiliśmy że będziemy próbować nowych smaków oraz batonów i z każdą nową rzeczą będziemy nakręcać film już mamy tego trochę ale nie będę mówił co dokładnie po za wspomnianą fantą. Trudno tutaj kupić dobre bułki, jeszcze nie znaleźliśmy piekarni gdzie można by było kupić bułkę. Bagietka musiała nam wystarczyć mimo że była nie naturalnie miękka. Pieczywo podobne jak w Norwegii, tydzień postoi i nadal „świeże”.
Góry Rashmore, cóż za wspaniała nagroda po przejechaniu tylu kilometrów. Po wspinaczce autem pod górę ukazały nam się cztery twarze amerykańskich prezydentów, początkowo byłem sceptyczny że nie zachwyci mnie to lecz cały klimat tego miejsca był magiczny. Może to też zasługa braku ludzi zwiedzających, przez chwile nawet byliśmy tam sami, cisza dookoła a z góry dumnie patrzą na nas oni George Washington, Thomas Jefferson, Theodore Roosevelt i Abraham Lincoln. Można było pokiwać głową i powiedzieć „ kawał dobrej roboty „, w przewodniku napisane było że budowa tego zajęła 14 lat szacun. Mnie zachwyciło perfekcja tych rzeźb. Kurczę ludzie tutaj nie tylko pracowali w złych warunkach (wysokość i na świeżym powietrzu) to też sprzęt mieli klasyczny do rzeźbienia. Moim zdaniem wszyscy, a było ich naprawdę wielu (dwie duże tablice nazwisk) to Artyści. Dzisiaj odwiedziliśmy najlepsze dzieło w Amerykańskim Muzeum Sztuk ludzka w warunkach naturalnych.I jeszcze jedno na dziś, flagi. Ameryka to państwo flagi, wszędzie się je widzi, nawet przy kiblach na parkingu przy drodze pani klozetowa zawiesza co rano flagę Ameryki. Największe wrażenie robią na mnie te ogromne, ogromniaste które nieraz są przy stacjach benzynowych. Aż chce się przyłożyć rękę do piersi i zaśpiewać hymn USA, czuć wielką dumę obywateli i respekt do swojego kraju. W Polsce za wywieszenie flagi  po za świętami narodowymi jest nielegalne i grozi grzywną, dzięki Polsko.
Idę spać bo czeka na mnie łóżeczko, takie normalne nie w aucie, wykupiliśmy nocleg, trzeba trochę luksusu zaznać. ;) Luksus prawdziwy bo jesteśmy czyści. A rano też weźmiemy prysznic i planuje wysłuszyć włosy suszarką więc będę wyglądać jak człowiek w drodze do San Francisco.

Tu jedziemy

Nasz przewodnik ;-)

Spanie w muminku jest nawet wygodne odkąd mamy gompkę

Monika połyka mile

A Tomaszek jej w tym pomaga

Pyszna Fanta truskawkowa









Thomas Friday piąta głowa wykuta w skale, tego w przewodniku nie było...







Spanie i kompanie 





2 komentarze:

  1. Żeby to u nas tyle paliwo kosztowało. Ahh. Już czekam na kolejne relacje;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie się was czyta, czekam na ciąg dalszy relacji ;)

    OdpowiedzUsuń