09-10.04.12
Witajcie po dość ciężkim lądowaniu
moje samopoczucie można było określić jak drink Jamesa Bonda, wstrząśnięta –
nie mieszana J Na szczęście do
celnika prowadziła długa kolejka więc zdążyłam powrócić do normalnych kolorków.
Dzięki niezłomnej wierze w drugiego człowieka i w jego wiedzę mogliśmy sprawdzić
czy jak staniemy po raz drugi w kolejce to czy tak szybko nas ustawią w
odpowiedniej kolejce.
Zaraz po postawieniu naszych stópek
na ziemi Ameryki, można na własnej skórze doświadczyć multikulturowość tego
kraju. W kolejkach stoją wyznawcy wszystkich wiar i koloru skóry. Nas osobiście
wpuszczał w tajemniczy ląd przemiły Pan Murzyn. Wdzięczni jesteśmy za wizę na
pół roku J
Pamiętając rady Łukasza udaliśmy się na pociąg powietrzny do
wypożyczalni aut. A tu ponownie Pan Will (Afroamerykanin) dość sceptycznie
odpowiadał nam na Tomasza pytania i podpisując dokumenty mogliśmy zacząć sprawdzenie
naszego Muminka. Zdjęcia zarysowań, koło zapasowe, światła i płyny wszystko
sprawdzone czas ruszyć w szeroki świat. Dla mnie szeroki świat rozpoczął
się po przejechaniu za szlaban wypożyczalni aut, od razu zderzenie z 4 pasmowymi
drogami i maksymalnym ruchem. Każdy nowojorczyk
wraca właśnie do domu i mimo że korek ciągnął się na wszystkich pasach
ruchu jechało się płynnie. Ruch aut i dynamikę
mogę porównać do warszawy, tylko tutaj nie raz jest po 5 pasów z czego jeden
zawsze zajęty przez wielkie ciężarówki i mało kto używa kierunkowskazów. Samo
wyjechanie z okolic Manhattanu zajęło nam
około 2 godzin. Autko spisało się całkiem nieźle, dobrze się prowadzi nasz
muminek.
Fakt że jedziemy sobie po Nowym Jorku jest tak niesamowity że
mi ciągle trudno w to uwierzyć. Kto ma marzenie tu się znaleźć śmiało ruszajcie
po wizę, polujcie bilety w promocji i można ruszać. Nie zapomnijcie o
wyborowym, nie mam tu na myśli wódki, towarzystwie J
Pierwszą noc spędziliśmy na jakimś
malutkim parkingu. Polski czas 2 w nocy, Amerykański ok 21. Zmiana czasowo powaliła nas z nóg. Ale jutro damy
czadu.
I daliśmy już o 5 rano tutejszego czasu wyruszaliśmy w
stronę Wodospadów Niagary. Przemierzaliśmy Amerykańskie zalesione tereny. Nasz
pierwszy przystanek był na tak zwanej „Rest Arena” z Toaletami, ławkami a nawet
grillami gotowymi do wrzucenia soczystego stejka ;-)
W przewodniku było napisane żeby raczej nie korzystać z
publicznych toalet ale jak na razie nie było tak źle. Możliwe że chodzi o
toalety w większych miastach. Po około 100 km postanowiliśmy zjeść nasze
pierwsze śniadanie w USA, zjechaliśmy więc do pierwszego napotkanego Mc Donalda
i zamówiliśmy zestaw śniadaniowy. Bułka w której był bekon, jajka i ser po za tym ciastko ziemniaczane. Śniadanie
było bardzo konkretną bombą kalorii dzięki czemu chyba daliśmy rade dotrwać do
obiadu który jedliśmy jakieś 10 godzin później. Które z kolei i dla odmiany też
za light nie było. Około 13 byliśmy już u celu, pogoda nawet dopisywała choć
było zimno. Sam wodospad ja mogę określić za imponujący, lecz przez jego komercjalizację
traci dużo uroku i odejmuje mu tej potęgi natury jaką powinien mieć a nie
metalowe barierki i piękne asfaltowe ścieżki. Po tych wyczynach odwiedziliśmy
restauracje T.G.I Friday's gdzie jadłem
prawdziwego Hamburgera z sosem Jacka Danielsa, który w sumie smakuje tak samo
jak w restauracji w Gdańsku- Oliwie a Monika zamówiła Karaibską kanapkę z
kurczakiem, najbardziej chyba z tego wszystkiego smakowały nam frytki.
Po jedzeniu przyszedł czas na drzemkę, postanowiliśmy zadbać
trochę o naszą wygodę i rozłożyć się z tyłu, chcieliśmy w tym celu kupić koc,
co jest rzeczą wręcz nie możliwą, w końcu udało nam się zdobyć gąbkę spełniającą
nasze wymagania i poszliśmy spać prawie tuż nad Niagarą. Po przebudzeniu się
koło 21 poszliśmy jeszcze raz i ostatni zobaczyć wodospad który był
podświetlany, tym razem wydał mi się bardziej atrakcyjny niż za dnia, a to
wbrew pozorom zabieg komercyjny takie podświetlanie. Widocznie taka komercja mi
przypada do gustu hehe J
I teraz ruszamy dalej w drogę to Stolicy Polskich Górali czyli Chicago…
Jaaaaaa... zwariowałam :) aaaale pięknie...rozmarzyłam się :) Niagara nocą wygląda, jak dekoracja w teatrze :)
OdpowiedzUsuńCzekamy na dalsze relacje :)
Zwariowałam ;) bawcie się dobrze, uważajcie na siebie, dobrze się wysypiajcie i nie przytyjcie po tych posiłkach ;D
OdpowiedzUsuńnormalnie zdjęcia piękne ;)