wtorek, 10 kwietnia 2012

NY i Niagara


09-10.04.12
Witajcie po dość ciężkim lądowaniu moje samopoczucie można było określić jak drink Jamesa Bonda, wstrząśnięta – nie mieszana J Na szczęście  do celnika prowadziła długa kolejka więc zdążyłam powrócić do normalnych kolorków. Dzięki niezłomnej wierze w drugiego człowieka i w jego wiedzę mogliśmy sprawdzić czy jak staniemy po raz drugi w kolejce to czy tak szybko nas ustawią w odpowiedniej kolejce. 

Zaraz po postawieniu naszych stópek na ziemi Ameryki, można na własnej skórze doświadczyć multikulturowość tego kraju. W kolejkach stoją wyznawcy wszystkich wiar i koloru skóry. Nas osobiście wpuszczał w tajemniczy ląd przemiły Pan Murzyn. Wdzięczni jesteśmy za wizę na pół roku J
Pamiętając rady Łukasza  udaliśmy się na pociąg powietrzny do wypożyczalni aut. A tu ponownie Pan Will (Afroamerykanin) dość sceptycznie odpowiadał nam na Tomasza pytania i podpisując dokumenty mogliśmy zacząć sprawdzenie naszego Muminka. Zdjęcia zarysowań, koło zapasowe, światła i płyny wszystko sprawdzone czas ruszyć w szeroki świat. Dla mnie szeroki świat rozpoczął się po przejechaniu za szlaban wypożyczalni aut, od razu zderzenie z 4 pasmowymi drogami i maksymalnym ruchem.  Każdy nowojorczyk wraca właśnie do domu i mimo że korek ciągnął się na wszystkich pasach ruchu  jechało się płynnie. Ruch aut i dynamikę mogę porównać do warszawy, tylko tutaj nie raz jest po 5 pasów z czego jeden zawsze zajęty przez wielkie ciężarówki i mało kto używa kierunkowskazów. Samo wyjechanie z  okolic Manhattanu zajęło nam około 2 godzin. Autko spisało się całkiem nieźle, dobrze się prowadzi nasz muminek.





Fakt że jedziemy  sobie po Nowym Jorku jest tak niesamowity że mi ciągle trudno w to uwierzyć. Kto ma marzenie tu się znaleźć śmiało ruszajcie po wizę, polujcie bilety w promocji i można ruszać. Nie zapomnijcie o wyborowym, nie mam tu na myśli wódki, towarzystwie J



Pierwszą noc spędziliśmy na jakimś malutkim parkingu. Polski czas 2 w nocy, Amerykański ok 21. Zmiana  czasowo powaliła nas z nóg. Ale jutro damy czadu.
I daliśmy już o 5 rano tutejszego czasu wyruszaliśmy w stronę Wodospadów Niagary. Przemierzaliśmy Amerykańskie zalesione tereny. Nasz pierwszy przystanek był na tak zwanej „Rest Arena” z Toaletami, ławkami a nawet grillami gotowymi do wrzucenia soczystego stejka ;-)
W przewodniku było napisane żeby raczej nie korzystać z publicznych toalet ale jak na razie nie było tak źle. Możliwe że chodzi o toalety w większych miastach. Po około 100 km postanowiliśmy zjeść nasze pierwsze śniadanie w USA, zjechaliśmy więc do pierwszego napotkanego Mc Donalda i zamówiliśmy zestaw śniadaniowy. Bułka w której był bekon, jajka i ser  po za tym ciastko ziemniaczane. Śniadanie było bardzo konkretną bombą kalorii dzięki czemu chyba daliśmy rade dotrwać do obiadu który jedliśmy jakieś 10 godzin później. Które z kolei i dla odmiany też za light nie było. Około 13 byliśmy już u celu, pogoda nawet dopisywała choć było zimno. Sam wodospad ja mogę określić za imponujący, lecz przez jego komercjalizację traci dużo uroku i odejmuje mu tej potęgi natury jaką powinien mieć a nie metalowe barierki i piękne asfaltowe ścieżki. Po tych wyczynach odwiedziliśmy restauracje  T.G.I Friday's gdzie jadłem prawdziwego Hamburgera z sosem Jacka Danielsa, który w sumie smakuje tak samo jak w restauracji w Gdańsku- Oliwie a Monika zamówiła Karaibską kanapkę z kurczakiem, najbardziej chyba z tego wszystkiego smakowały nam frytki.












Po jedzeniu przyszedł czas na drzemkę, postanowiliśmy zadbać trochę o naszą wygodę i rozłożyć się z tyłu, chcieliśmy w tym celu kupić koc, co jest rzeczą wręcz nie możliwą, w końcu udało nam się zdobyć gąbkę spełniającą nasze wymagania i poszliśmy spać prawie tuż nad Niagarą. Po przebudzeniu się koło 21 poszliśmy jeszcze raz i ostatni zobaczyć wodospad który był podświetlany, tym razem wydał mi się bardziej atrakcyjny niż za dnia, a to wbrew pozorom zabieg komercyjny takie podświetlanie. Widocznie taka komercja mi przypada do gustu hehe J I teraz ruszamy dalej w drogę to Stolicy Polskich Górali czyli Chicago…








2 komentarze:

  1. Jaaaaaa... zwariowałam :) aaaale pięknie...rozmarzyłam się :) Niagara nocą wygląda, jak dekoracja w teatrze :)

    Czekamy na dalsze relacje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zwariowałam ;) bawcie się dobrze, uważajcie na siebie, dobrze się wysypiajcie i nie przytyjcie po tych posiłkach ;D
    normalnie zdjęcia piękne ;)

    OdpowiedzUsuń